Obudził się
i przez chwilę zastanawiał się, czy to co się wczoraj wydarzyło, nie przyśniło
mu się przypadkiem. Próbował ustalić w myślach wszystko po kolei, co robił,
gdzie, z kim. I jak nic, wychodziło, że to była prawda. Uśmiechnął się do
siebie. Chyba był szczęśliwy. A przynajmniej już dawno tak dobrze się nie czuł.
Zupełnie nie wiedział dla czego. Niby nic szczególnego się nie wydarzyło, ale
jednak, pozostawało coś nieuchwytnego. Chcąc upewnić się, wstał i powędrował do
pokoju dla gości, gdzie zdawało mu się, że powinni spać Natalia i Wojtek.
Bosymi
stopami szurał o posadzkę. Ręką przeczesał włosy, które sterczały w nieładzie.
Przechodząc obok lustra napiął mięśnie. Spod skóry wyłonił się „kaloryfer”. Uśmiechnął się do siebie.
Otworzył
delikatnie drzwi, a jego oczom ukazał się dwie małe sylwetki, które jeszcze
smacznie spały. Każdy z nich wtulony w poduszkę, a na twarzach błogi sen. Czuli
się bezpiecznie. Wojtek coś wymamrotał pod nosem, pomachał ręka i obrócił się
na drugi bok.
Łukasz z
jeszcze większym bananem na ustach powędrował do kuchni. Od zawsze był rannym
ptaszkiem.
Zaparzył
sobie kawy, i zrobił śniadanie. Oglądając poranne wiadomości pochłonął stertę
kanapek.
W pewnym
momencie usłyszał ciche krząknięcie, obrócił głowę w stronę dochodzącego dźwięku.
Niedaleko stała Natalia, która prze uroczo wyglądała w jego koszulce. Była na
nią za duża, przez co wyglądała jakby była w sukience. I ten numerek 11 na jego
reprezentacyjnej koszulce. Chyba polubiła siatkówkę, a przynajmniej miał taką
nadzieję, że tak się stanie.
- Głodna
jestem.- od razu powiedziała, nim on zdążył o cokolwiek zapytać.
- No to
chodź, zrobię CI kanapki. Z czym chcesz?
-Obojętne mi
to.- odparła.
Wstał od
stołu, i zaczął kroić chleb smarując go masłem, a następnie układając plasterek
szynki, pomidora, ogórka.
Kiedy się
obrócił, stanął jak wryty. Natalia siedziała na jego miejscu i się częstowała jego
kanapkami. Zostawiając na boku, tą, którą właśnie jadł.
- To są moje
kanapki.
- A nie
prawda, bo już są moje.- i wystawiła mu język.
- A krowa ma
dłuższy i się nie chwali.- skomentował zachowanie dziewczynki.
- Jak już
sobie zrobiłeś kanapki, to możesz je zjeść. A i herbatę tez sobie możesz
zrobić. – powiedziała, i wzięła jego kubek do rąk i wypiła zawartość.
- Wiesz,
trochę kultury.- skomentował jej zachowanie, gdy kończył jeść swoje śniadanie.
- Bez też jest
fajnie. Zimno mi w stópki.- zaczęła marudzić.
- To idź się
ubierz.
Dziewczynka
zrobić to, co kazał jej Łukasz. Pomyślał; szalona, ale kochana.
I tak stał
cały poranek przy garnkach. A to przyszła Agnieszka z prośbą o zrobienie musli,
a to Wojtek, drugi głodomor pół lodówki wyjadł.
Na 13:30
musiał być na hali, ponieważ dziś grali świąteczny charytatywny mecz. Wolał
spędzić ten dzień z Agnieszką i
dzieciakami, ale jak mus to mus.
Do jego
wyjścia na halę wszyscy zdążyli się przygotować.
Agnieszka
chcąc wesprzeć swojego męża założyła jego koszulkę meczową. Wojtkowi Łukasz
podarował koszulkę reprezentacyjną. Prezentował się w niej ciut lepiej jak
Natalia, ale wciąż pozostawała za duża na niego.
Chcąc
spełnić swoja obietnicę Łukasz zabrał Wojtka ze sobą wcześniej, by ten mógł
poznać osobiście jego kolegów z drużyny. Młody był bardzo podekscytowany tą
wizją, i kiedy o niej usłyszał nalegał na wcześniejszy wyjazd na halę. To miał być
jego pierwszy mecz w życiu.
Natalia wraz
z Agnieszką wyjechały nieco później jak chłopaki. Obydwie przez ten czas
złapały ze sobą kontakt. Dużo ze sobą rozmawiały i śmiały się. W pewnym
momencie Agnieszka zaproponowała małej, że pomaluje jej paznokcie na kolory
klubowe jej męża. Ona na to bardzo się ucieszyła.
Mecz nie był
spektakularnym siatkarskim widowiskiem. Ale nie chodziło o sportowe emocje,
a o zabawę. Po drugiej stronie siatki stali ludzie, którzy w życiu codziennym nie wiele mieli siatkówki. Po jednej i drugiej stronie chodziło o zabawę. Do bloków zawodnicy ustawiali się tak, że ci wyżsi brali tych niższych na barana. Dziwnymi nie siatkarskimi pozycjami serwowali.
a o zabawę. Po drugiej stronie siatki stali ludzie, którzy w życiu codziennym nie wiele mieli siatkówki. Po jednej i drugiej stronie chodziło o zabawę. Do bloków zawodnicy ustawiali się tak, że ci wyżsi brali tych niższych na barana. Dziwnymi nie siatkarskimi pozycjami serwowali.
A wszystko
po to by wywołać jak najwięcej radości wśród kibiców, i zebrać jak najwięcej pieniędzy. Po meczu,
który trwał pod 2 godziny, nastał czas rozstania. Wrócili do domu. Dzieciaki
niechętnie zabrały swoje rzeczy. Ze spuszczonymi głowami i smutkiem wymalowanym
na buzi wsiedli do auta Łukasza. Droga do domu dziecka minęła im w głuchej
ciszy. Bali się wypowiedzieć cokolwiek. Jakby te słowa miały coś znaczyć.
Kiedy
dojechali pod placówkę dyrektor w asyście policji i innych wychowawców już
czekali na nich. Ociągając się wysiedli z samochodu. I wtem rozległa się
płaczliwa prośba zranionego dziecka.
-Nie
zostawiajcie nas!- krzyknęła Natalia, a po jej buzi sączyły się słone krople
łez. Próbowała je ocierać, ale wciąż nowe wypływały z jej oczu.
- Nie zostawimy!
Obiecujemy!- i wszyscy w 4 się przytulili. I na długo w pamięci będą mieć te
wydarzenia.
------------------------------------
Hej!
To już jest koniec, koniec tej historii.
Co mogę powiedzieć, wyszła taka jaka miała być od samego początku. Choć momentami mogło być lepiej napisane... Ale nad tym cały czas pracuję.
Nie wiem jakie wzbudziła w was ta historia emocje, ale mam nadzieję, że w miarę pozytywne. Że mimo wszystko te 9 krótkich rozdziałów są coś warte,.. Podzielcie się tym wszystkim, co czujecie wobec tych wydarzeń! Bo dla mnie pisanie jej to była czysta przyjemność :)
Ogłoszenie parafialne jest takie, że na bloga wrócę dopiero w połowie lutego. Moja przyjaciółka SESJA zaprasza na spotkanie...
Więc do następnego opowiadania! I tak, będzie kontynuacja opowiadania o Winiarskim :) ale chyba go zrobię na nowym blogu :) o wszystkim będę was informować i na bloggerze i na fb :) FB
A i jeszcze jedno, blog który powstał jest dla moich wierszy :) Zapraszam!
I jak to mówi mój klasyk- DO NASTĘPNEGO!
Marcyśka